Części wspólne budynków, takie jak klatka schodowa czy garaż podziemny, to kusząca przestrzeń na przetrzymywanie rzeczy, które nie mieszczą nam się w mieszkaniu. Taki prywatny magazyn. Mało kto jest jednak świadomy z jakimi konsekwencjami wiąże się regularne zagracanie budynku mieszkalnego.
Klatka schodowa to nie magazyn
Widok prywatnych rzeczy, takich jak meble, kartony, wózki dziecięce, rowery, foteliki samochodowe i wiele innych na klatkach, w garażach czy w piwnicach to częsty widok. Mimo to rzadko spotyka się ze sprzeciwem mieszkańców. Prawo jednak jasno mówi o tym, jakich przedmiotów nie wolno trzymać w częściach wspólnych budynku – są to te rzeczy, które utrudniają swobodne poruszanie się służbom ratunkowym oraz stwarzają bezpośrednie niebezpieczeństwo pożarowe. Należy pamiętać, że części wspólne nieruchomości nie służą nam za wózkownie czy rowerownie. W praktyce są to ciągi komunikacyjne, służące do przemieszczania się.
Wygoda, a bezpieczeństwo
Oczywiście nic nie jest czarno-białe. Jeżeli przed drzwi naszego mieszkania wystawimy niewielki przedmiot, który nie utrudnia nikomu korzystania z klatki schodowej oraz nie toruje wejścia do cudzego mieszkania, raczej nikt nas nie zgłosi do Zarządcy budynku czy Straży Miejskiej. Problem pojawia się, kiedy zaczynamy aranżować klatkę schodową na dodatkowy pokój lub traktować ją jako rodzaj prywatnego magazynu.
Częstą praktyką jest wystawianie na klatkę schodową półek na buty lub starych mebli. Niestety zaburza to estetykę wnętrza budynku oraz jest niebezpieczne. Wskazuje się, że w przestrzeniach wspólnych pod żadnym pozorem nie powinny znajdować się przedmioty łatwopalne, do których należą nie tylko meble, ale także sprzęt RTV/AGD, dywany, a nawet kartony.
Co grozi za przetrzymywanie rzeczy w częściach wspólnych?
Mieszkańcy, chcąc żyć wygodnie, łamią przepisy, między innymi rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z 7 czerwca 2010 r. w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów. Czy warto? Niestosując się do odpowiednich przepisów, w tym do regulaminów narzucanych przez wspólnotę mieszkaniową czy spółdzielnię, możemy ponieść poważne konsekwencje. Wśród tych najdotkliwszych znajdują się: areszt do 30 dni lub grzywna do 5 tys. zł, a nawet licytacja mieszkania własnościowego w przypadku wyjątkowo nieustępliwych i upartych lokatorów. Z kolei odmowa przyjęcia mandatu za składowanie przedmiotów w częściach wspólnych budynku skutkuje wezwaniem do sądu. Wiąże się to oczywiście z kolejnymi kosztami. Najmniej “szkodliwą” karą jest nagana.
Jeśli mieszkańcowi danej nieruchomości przeszkadzają przedmioty składowane na klatce schodowej, w piwnicy czy garażu przez innych lokatorów, ma on prawo zgłosić sprawę Wspólnocie lub Straży Miejskiej, która może ukarać nas grzywną lub karą porządkową, w oparciu o przepisy przeciwpożarowe. Istotne jest jednak, że w takim wypadku, ukarana zostanie cała wspólnota, nie konkretny mieszkaniec. Oznacza to, że wspólnota sama będzie lokalizować i rozliczać się z winnym.
Mądry polak po szkodzie
Składowanie przedmiotów w częściach wspólnych nieruchomości może skutecznie utrudnić pracę jednostkom straży pożarnej czy pogotowia i być dla nas bolesną nauczką na przyszłość. Warto wiedzieć, że jeżeli rzeczy pozostawione przez nas na klatce, nie stworzą realnego zagrożenia pożarowego czy niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi, kara nie będzie bardzo surowa (zgodnie z art.82 kodeksu wykroczeń: kara aresztu od 5 do 30 dni lub grzywna od 20 do 5000 zł). Jeżeli jednak, w wyniku składowania przedmiotów dojdzie do pożaru, sprawa traktowana jest w kategorii przestępstwa. Zastosowanie ma wówczas kodeks karny, co oznacza ryzyko pozbawienia wolności od roku do nawet 10 lat. Lepszym pomysłem jest próba wydzielenia przez wspólnotę lub spółdzielnię mieszkaniową przestrzeni przeznaczonej na składowanie przedmiotów gabarytowych oraz konsekwentne egzekwowanie od mieszkańców zachowania porządku w częściach wspólnych użytkowanego budynku.